poniedziałek27kwietnia
2020

Czy Bóg zesłał nam plagę koronawirusa? - ks. dr Krzysztof Gąsecki

Zdecydowanie nie. Bóg jest miłośnikiem życia, nie uczynił śmierci; stworzył bowiem wszystko po to, aby istniało, byty tego świata niosą zdrowie (por. Mdr 1,13). 

Niektórzy jednak twierdzą wprost, że to, co nas spotkało w czasie pandemii, to kara Boża. Czytając Stary Testament możemy wprawdzie odnieść wrażenie, że Bóg karze poszczególne narody czy osoby za to, co czynią, sprzeciwiając się Jego woli (jak choćby w przypadku Egipcjan, którzy chcieli zatrzymać uwięzionego Izraela). Otwartym jednak pozostaje pytanie: czy to Bóg jest tym, który bezpośrednio karze, czy raczej świat, w którym żyjemy – oprócz swej niekwestionowanej wielkości – jest po prostu światem nasączonym także bezładem z powodu upadku człowieka…

Opuszczony rajski ogród

Świat po grzechu pierworodnym jest pozbawiony harmonii, jego historia to także doświadczenie grzechu i słabości jednostek i całych społeczeństw. Grzech jest nie tylko nieszczęściem człowieka, ale i nędzą dla całego stworzenia; żyjemy bowiem w przestrzeni, gdzie wszystko ze wszystkim jest powiązane. Otacza nas wiele piękna, ale doświadczamy także niesprawiedliwości. Nie jesteśmy bezpieczni w chaosie wywołanym przez kłamstwa, nienawiść, kłótnie i wojny. Pismo Święte oddaje nam tę sytuację w obrazie ucieczki z raju – opuściliśmy Eden, oddaliliśmy się od Boga przez nieposłuszeństwo, co spowodowało również utratę głębokiej harmonii z otaczającym nas światem.

Świat dorasta w bólu

Dlaczego jednak całe stworzenie musi rodzić się i żyć w bólu, dlaczego naszemu rozwojowi musi towarzyszyć cierpienie? Tradycja biblijna podpowiada: Prawo stworzenia nie oznacza konieczności – nie jest dyrektywą, czymś całkowicie skończonym, lecz wolnością – istnieje wszystko ze względu na miłość.

W stworzeniu oprócz piękna jest również coś negatywnego, nie zawsze się udającego, jakaś masa produktów ubocznych, które powodują cierpienie: rak, choroby wirusowe, poronienia, nieszczęśliwe wypadki, katastrofalne powodzie… Ale to cierpienie – jak utrzymuje wybitny teolog i przyrodnik Teilhard de Chardin – jest poniekąd koniecznym produktem ubocznym, by świat mógł iść dalej, rozwijać się, doskonalić. Rozwój świata bowiem możliwy jest nie tylko dzięki naszej pracy i wysiłkowi, ale też za sprawą próbnych testów, szczęśliwych przypadków.

Budujemy nasz świat, pielęgnujemy naszą ziemię, i dosięga nas także to, co nie jest spójne, co nie jest zintegrowane, co nie jest udane – a tym samym wiedzie nas do cierpień. Bóg chce człowieka w takim świecie doskonalenia się i rozwoju, chce udziału jego wolności, aby dać mu udział we własnej chwale. I konieczność cierpienia nie skreśla dobroci Stwórcy – nie przemawia przeciw Niemu i przeciw dobru rzeczy stworzonych. To przecież z Jego woli Jezus wszedł bez reszty w nasze ludzkie cierpienie i wprost się w nim zanurzył, aby ukazać niepojętą miłość Ojca do nas. Do zranionego świata przychodzi Zbawiciel, aby na nowo poprowadzić człowieka do rzeczywistości nieba. On naprawia głębię naszej relacji do Trójjedynego Boga, ucząc zaufania i wiernej miłości. Wchodzi w struktury naszego świata, w jego historię i los, przyjmując na siebie również jego słabości, pęknięcia i najdotkliwsze porażki. Odbiera nam ciężar tego wszystkiego, co spowodowała nasza niesprawiedliwość i kłamstwo oraz szerząca się w świecie nienawiść śmierci. Dlaczego?

Bóg współcierpi

Ktoś, kto kocha, niesie drugiego, cierpi razem z nim; ponosi także straty – z powodu błędów i słabości osoby kochanej. Krzyż Jezusa mówi nam wyraźnie: jak wielka i potężna jest miłość Boga do nas, i jak wielką cenę zapłaciło Jego Serce – gdy w swoim Synu oddał wszystko, oddał życie... Ojciec cierpi wraz ze swym Synem i w Nim, gdy Jezus poddaje się konsekwencjom wrogiego świata, aby przerwać spiralę zła. I przez to ukazał nam, że w tym chorym i niebezpiecznym świecie zawsze istnieje szansa na odnalezienie źródeł prawdziwego życia – przez ufność, ofiarowaną miłość i umiejętność przebaczenia. Jezus stał się drogą do Boga, który nie chce karać, lecz zbawiać – chce ocalać nas z tych nieszczęść, które gromadzi w świecie grzech i jego pycha. Przez swego Syna pokazuje nam, że nie przestał opiekować się światem, wciąż trzyma go w swych dłoniach, i że w tym świecie jest wiele dróg, które mogą poprowadzić do zbawienia, a jedną z nich jest doświadczenie cierpienia, kryzysu, zagrożenia.

Angielski pisarz, Lewis, przekonuje, że Bóg przemawia do nas w rozmaity sposób: nieraz szepce do naszych uszu – przez piękno i poprzez radość; mówi nieustannie – przez nasze sumienie; a czasami krzyczy – przez doświadczenie bólu i cierpienia, by nami wstrząsnąć i zbudzić do prawdziwości…

Bóg chce zbawienia każdego z nas, nikogo nie chce karać; dopuszcza trudne doświadczenia, ale nie pozostawia nas samych; nawet w osaczeniu pomaga odnaleźć drogę zbawienia. Św. Paweł dał wyraz temu przekonaniu, pisząc do Rzymian, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Bóg Panem dziejów

Wyznając wiarę w Boga, że jest wszechmogący, jesteśmy dosyć bezradni, gdy zapytamy: dlaczego nie mógł od nas odsunąć wszelkiego zła… Wielki teolog XX w., Karl Rahner, podejmuje tę myśl następująco: „niepojętność cierpienia jest odrobiną niepojętności Bożej”. Natura Boga jest tajemnicą – nie powinna być odkryta, a pytanie musi pozostać bez odpowiedzi, gdyż każda ostateczna odpowiedź byłaby bożkiem, nie przystając przez to samo do formatu pytania… Cierpienia nigdy nie da się zrozumieć. Można je jedynie przetrzymać w najgłębszym rdzeniu osoby. Stąd tak wiele naszej milczącej obecności przy bliskich cierpiących – wyraz pokornego zrozumienia, cichej mądrości serca, że ta tajemnica nas wszystkich przerasta.

Bóg nie wysyła tego, co ludzi niszczy, wręcz przeciwnie. Podczas gdy człowiek mówi Bogu „nie”, słowo Boga do człowieka zawsze pozostaje na „tak”. Bóg poszukuje człowieka, i podąża za tymi, którzy odwrócili się przez grzech i zwrócili się ku śmierci. Trzyma w ręku losy świata i kieruje jego wydarzeniami; wykorzystuje nawet następstwa naszych złych wyborów i destrukcyjnych czynów, aby wyprowadzić z tego dobro. Przykładem doskonałym jest historia Józefa Egipskiego: "Nie wyście mnie tu posłali - mówi Józef do swoich braci - lecz Bóg... Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić... że przeżył naród wielki" (Rdz 45,8; 50,20).

Niezwykły zmysł wiary w tym względzie udokumentował także św. Augustyn: „Bóg wszechmogący... ponieważ jest dobry w najwyższym stopniu, nie pozwoliłby nigdy na istnienie jakiegokolwiek zła w swoich dziełach, jeśli nie byłby na tyle potężny i dobry, by wyprowadzić dobro nawet z samego zła” (Enchiridion de fide, spe et caritate, 11,3).

Bóg zatem nie uczynił zła, które spowodował wirus. I nie chciał tego zła. Wszystkie katastrofy, takie jak wirusy, bakterie itp. są konsekwencją grzechu pierworodnego, który zburzył równowagę w całym stworzeniu. Bóg dopuszcza do tych sytuacji kryzysowych, aby wezwać swoje stworzenie do prawdziwości życia i ocknięcia się z oczywistości utrwalonych przyzwyczajeń.

Nauczycielka ze Sieny, św. Katarzyna, wyperswadowała niegdyś swoim podopiecznym, którzy gorszyli się i buntowali wobec spotykanych przeciwności: "Wszystko pochodzi z miłości, wszystko jest skierowane ku zbawieniu człowieka, Bóg czyni wszystko tylko w tym celu" (Św. Katarzyna ze Sieny, Dialogi, IV,138). W podobnym tonie, tuż przed swoją męczeńską śmiercią, pocieszał córkę św. Tomasz More: "Nic nie może się zdarzyć, jeśli nie chciałby tego Bóg. A wszystko, czego On chce, chociaż mogłoby wydawać się nam najgorsze, jest dla nas najlepsze"  (Św. Tomasz More, List do Alice Alington Margaret Roper).
Od czasów Jezusa możemy wierzyć, że trudności, cierpienia, kryzysy, choroby, śmierć – one nigdy nie mają ostatniego słowa, ponieważ Bóg chce naszego zbawienia, i jeśli zwrócimy się do Niego, jeśli Go kochamy i Jemu ufamy, to On – cokolwiek się zdarzy – będzie nas ostatecznie prowadził ku dobru. Bóg jest przeciwnikiem cierpienia, pokonuje je jednak w przedziwny sposób: poprzez to, że sam wchodzi w ból naszego świata, tak iż staje się on Jego własnym. On sam bierze na swoje barki nasze cierpienia jako posag poszukiwanej przez siebie miłości (G. Greshake, Dlaczego cierpienie).

Dyskretna wszechmoc miłości Boga

Boża potęga nie stawia na swoim ‘wbrew wszystkiemu’, wbrew ludzkiej wolności czy ponad nią. O wiele bardziej wszechmoc Boga jest mocą Jego miłości, która zajmuje przestrzeń obok człowieka i jego świata, zapewniając mu wolność. Wszechmoc Boża nie przygniata ludzi; suwerenny Pan nieba i ziemi, jedynie żebrze o naszą miłość. Tę bezsilność miłości odczuwamy czasem jako milczenie Boga, jako Jego dyskrecję… Ale Bóg traktuje nas poważnie; jest dyskretny, ponieważ nas kocha. Jego miłość nie manipuluje, nie zadaje gwałtu, nie razi ciosami. Jest wszechmocna, bo próbuje pozyskać nas tylko prosząc i cierpliwie czekając. Bardzo cierpliwie…

Bunt wobec cierpienia – a może modlitwa?

Grzech zniszczył w nas cierpliwość – zmącił wzajemną relację bliskości, bardzo utrudnił, by cierpliwie wkomponować cierpienie w nasz całościowy rozwój. Grzech zaciemnia w nas perspektywę, prowadzącą do pokonania cierpień. Rani tak mocno naszą cierpliwość, że cierpienie jawi się tylko jako całkowity absurd i bezsens. To właśnie grzech nas tak zniekształcił, że cierpienie staje się czymś rozsypującym, ciemnym, przygniatającym.

Bóg przez swego Ducha, którego ku pokrzepieniu i odnowie wciąż posyła światu, łączy się z jękami cierpiących stworzeń. Jako Wszechmogący bierze na swe ramiona cierpienie stworzeń – doprowadzając je do szczęśliwego finału: zmartwychwstanie stanie się szczęśliwym finałem długodystansowej miłości Boga i naszej dla niej odpowiedzi.

Modlitwa pomaga nam ukryć się w miłości Boga, daje siłę, by cierpliwie unieść przychodzące cierpienie, przeciwność i ból. Gdy przestajemy się modlić i ufać Bogu, łatwiej podnosimy głos, wszczynamy bunt i manifestujemy swój nieutulony żal i pretensję. Modląc się, wydobywamy nas i nasze cierpienie ze zniewalającej siły rozpaczy; szczerze przedstawiamy Bogu swoją nędzę w krzyku rezygnacji, skargi czy prośby, po to, aby usunąć z niej najgłębszy cierń – poczucie niepewności i beznadziei. Samo cierpienie pozostaje może i takie samo, jakby bez zmiany, ale zmienia się sposób przyjęcia, zmienia się duchowa przestrzeń akceptacji i ofiarowania. Modlitwa pełna wiary zmienia horyzont doświadczanego cierpienia – oddala agresywnie atakujące doświadczenie bezsensu, niepewności, pustki i śmierci i kieruje nas w stronę Bożej obietnicy życia.

ks. dr Krzysztof Gąsecki

Artykuł ks. dr Krzysztofa Gąseckiego ukazał się w najnowszym (8/2020) numerze "Pielgrzyma" . 

Darmowa wersja .PDF "Pielrzyma" dostępna TUTAJ.

 

Litania do Królowej blokowiskPoprzedni
Niedziela Biblijna i IV Narodowe Czytanie ...Następny
Udostępnij wpis: Facebook Twitter Linkedin E-mail

zobacz również

7mar

Pomoc dla Ukrainy

Pomoc dla Ukrainy
Środki przekazywane dla parafialnego zespołu Caritas są obecnie wydawane na bieżące potrzeby uchodźców z Ukrainy przybywających do Bytowa i na paliwo dla samochodów, ...
więcej
22sty

Niedziela Słowa Bożego 24.01.2021

Niedziela Słowa Bożego 24.01.2021
W III niedzielę zwykłą, dnia 24 stycznia 2021 roku, wraz z Kościołem powszechnym będziemy przeżywać już po raz drugi Niedzielę Słowa Bożego. Ojciec Święty Franciszek wzywa ...
więcej
10kwi

Droga krzyżowa

Droga krzyżowa
Drodzy parafianie, oddajemy do Waszych rąk - do wspólnego, rodzinnego czy też indywidualnego rozważania - drogę krzyżową. Rozważania opracował ks. Mirosław Prasek ...
więcej

Filipini w Bytowie Kongregacja Oratorium św. Filipa Neri

Msze Święte

Niedziela:
7.00, 8.30, 10.00, 12.00, 17.00 (od września do czerwca), 19.00 (w lipcu i sierpniu)

Dni powszednie:
8.30, 18.00.